Odsłuchy pokazały dobitnie, że przewaga słuchawek elektrostatycznych i magnetoelektrycznych nad dynamicznymi jest niepodważalna i przygniatająca. Po prostu, słuchawki dynamiczne niezależnie od muzyki grają swoją narrację. Tym, którzy chcą odkrywać wciąż nowe polecamy HiFiMANa i STAXa.
Test słuchawek audiofilskich Autor: Redakcja RMS.pl
AKG Q 701
Audio-Technica ATH-W1000X
Beyerdynamic T1 Tesla
Denon AH-D5000
Grado RS1
Grado GS1000
HiFiMAN HE-4
HiFiMAN HE-5LE
Sennheiser HD650
Sennheiser HD800
Wzmacniacze: Beyerdynamic A1
Canor TP-10
Firestone Fubar 4 Plus
HiFiMAN EF-5
STAX SR-009 + SRM727.
Słuchawki, które wywołały skrywaną konsternację wśród słuchaczy. STAXy odkładano raczej z marsem zakłopotania, z pewną doza nieobecności w oczach. Bez okrzyków zadowolenia, głośnych pochwał pod adresem japońskiego hi-endu. Ktoś w końcu powiedział: „to nie moja bajka”. Ich właściciel, Pan Włodek Łuczyński postawił sprawę jasno – nie ma sensu porównywać słuchawek dynamicznych z elektrostatami. Łatwo powiedzieć, trudniej zaakceptować. Założenie na głowę STAXów wiązało się z przekroczeniem mało przyjemnej granicy dla osoby uważającej się za audiofila. Jest to granica pomiędzy audiofilizmem, a audiopopulizmem. Japońskie elektrostaty raz na zawsze stawiają grubą kreskę, poniżej której spychają wszystkie dynamiczne słuchawki w czeluść audiopopulizmu. HD800? Kłamią basem, sztucznie kreują przestrzeń. GS1000? Co z nich pozostaje, gdy już ochłoniemy po wsłuchiwaniu się w usztucznioną górę pasma? Punkt słyszenia, zależy od punktu odniesienia. A tego wieczoru nie tylko mój punkt odniesienia przeskoczył z Ziemi na Marsa. STAX to nie jest bajka dla tych, którzy nie chcą pogodzić się z tym, że dynamiki najzwyczajniej w świecie kłamią.
Mój krótki odsłuch SR-009 odbyłem na albumie, który znam na pamięć - On The Night Dire Straits. Nigdy za nim nie przepadałem, a teraz go znienawidziłem. Nawet na przeciętnym sprzęcie album z ostatniej trasy koncertowej Dire Straits ujawnia poważne problemy Knopflera z głosem. Setki wypalonych papierosów i litry wypitej whisky poskutkowały koniecznością zabrania w trasę specjalnych mikrofonów – nadzwyczaj czułych, z dodatkowo wbudowanym wzmacniaczem. Do tego liczne korektory barwy dźwięku, aby nikt z obecnych na stadionie w Rotterdamie nie zapukał do kasy po zwrot gotówki. Zresztą to uproszczenie – album klejono z wielu koncertów we Francji i Holandii, aby otrzymać znośny dla ucha materiał. I wiecie co? Po odsłuchu On The Night na STAXach już wiem, że wszystkie te zabiegi wzięły w łeb. Wokal jest nieznośnie cierpki, fałszuje w każdej nucie, odarto go z naturalnej głębi, jego faktura jest chropowato wyostrzona i sztucznie jednostajna. Każdy z nas by to lepiej zaśpiewał. Realizacja całego albumu pozostawia wiele do życzenia – wyraźnie słychać przeskoki poziomów głośności pomiędzy poszczególnymi ścieżkami. Gitara akustyczna w Private Investigation brzmi pusto i ostro, nie ma w niej barwy pudła, mikrofony nie zdołały jej prawidłowo zarejestrować. Pozostało głuche dudnienie strun pozbawionych oplotu. Uderzenia pałek o bębny są nieprzyjemne, szeleszczą przesterowaniem dźwięku. Nie mam pojęcia, co słyszymy na innych słuchawkach, ale na pewno nie jest to dźwięk, który słyszeli holenderscy fani w lato 1993 roku. Teraz już wiem, po co serwuje się na koncertach piwo. Narracja vs faktografia, czyli słuchawki dynamiczne kontra elektrostaty i magnetostaty.
Granicę pomiędzy audiopopulizmem a audiofilizmem oddają pojęcia narracji i faktografii. Słuchawka dynamiczna jest jak narrator, który opowiada nam o tym co było w luźnym oparciu o fakty. Wybór słuchawki dynamicznej jest jak wybór pisarza – to kwestia gustu, każdy lubi inną proporcję wiedzy pomieszanej z fikcją. Czy będzie to wszechobecny sennheiserowski bas, czy mnożąca detale gradowska stylistyka, czy w końcu AKG i Beyerdynamica nieudolne próby złapania równowagi tonalnej na rozhuśtanej nad przepaścią linii melodycznej. Testowanie dynamików przypomina sprawdzanie składni zdań pierwszoklasistów. Zwracamy przede wszystkim uwagę na relacje do siebie poszczególnych pasm. Słuchanie elektostatów i magnetostatów pozwala skupić się na barwie dźwięku, jego teksturze, wypełnieniu i wielkości. Równowaga pasm schodzi na dalszy plan – jest po prostu prawdziwa, dlatego nie przykuwa uwagi. Na drugim końcu skali porównania mamy faktograficzne przedstawienie wydarzeń w wydaniu STAXa, a gdzieś pomiędzy znalazł się zestaw HiFiMANa – słuchawki HE-4 oraz zestaw HE-5LE i wzmacniacz EF-5. Bliżej mu do naturalistycznej prezentacji STAXa, ale pozostawia lekko ocieploną barwę, nie niszczy przekazu zbyt szczerymi detalami. Ale zachowuje to co najcenniejsze – równowagę tonów, która składa się na faktycznie prawdziwy przekaz.
Słuchawki za ok 2.000zł AKG Q701 vs HiFiMAN HE-4 vs Sennheiser HD 650.
AKG pozytywnie zaskoczyły wygodą użytkowania i podzieliły wyglądem. Dźwiękowo odeszły nieco od brzmienia znanego z K701, czy na korzyść – zdania były mocno podzielone. Q701 zyskają wiernych miłośników wśród osób ceniących sobie ogólną równowagę brzmienia i podkoloryzowanie górnych tonów dodatkowymi detalami. HD650 to murowana propozycja, dla każdego kto poszukuje basu nawet w chłopięcych chórach kościelnych. Podobać się może otwarta ocieplona góra – coś w sam raz dla klasycznego audiofila. HiFiMAN HE-4 trafił w gusta osób, które wracały kilkukrotnie do Q701. Po dłuższym odsłuchu HE-4 okazywały się mniej męczące, bardziej naturalne, muzykalnie łączące wszystkie pasma. Kapitalny i bezkonkurencyjny jest znak firmowy HiFiMANa – bas, który odrywa się od reszty pasma w pozytywnych tego słowa znaczeniu. Jest wtedy, kiedy być powinien i nie ma po nim śladu, kiedy się tego oczekuje. Kompletne przeciwieństwo wielkiego narratora - HD650. HE-4 to faktograf z dobrą i płynną dykcją. Czytaj inną recenzję HE-4. Czytaj inną recenzję HD650.
Słuchawki za ok 3.000zł Audio-Technica ATH-W1000X vs Denon AHD-5000 vs Grado RS1.
W1000X oraz AHD5000 stały się ulubieńcami młodszej części Odsłuchowiczów. Z bezpośredniego porównania AHD-5000 i W1000X zwycięsko wychodzi Audio-Technica. Bas jest o klasę lepszy, wygłuszenie dokładniejsze. Denonowi oberwało się także za skóropodobne materiały, inni z kolei argumentowali, że drewno W1000X przypomina plastik. Konsekwencją młodzieżowego didżejskiego stylu Denona jest potężna szybkość – wykop Japończyka nieporównywalny z niczym co dotychczas powstało. Do tego niska impedancja – świetny sprzęt dla wszystkich zakochanych w elektronicznych bitach. Tam nie potrzebujemy oddawania naturalności brzmienia. ATH-W1000X idzie nieco inną drogą – więcej równowagi, chociaż daleko od naturalności i neutralności. To także ciekawy produkt do odsłuchu nowoczesnej elektronicznej muzyki dla osób, które mają nieco bardziej wysublimowany słuch. Spodoba się także tym, którzy lubią ciemniejsze, tajemnicze brzmienia z bogatą nadnaturalną, słodką barwą. Grado RS1 to kompletnie inna bajka z basem nieco zbliżonym do tańszych o 1000zł HiFiMAN HE-4. Dołóżmy do tego większą średnicą i wypchniętą, ostrą górą. W pierwszym momencie duża detaliczność jest zaletą i może sprawiać nieco fałszywe wrażenie dużej dynamiki. Owa góra jest pewnym utrudnieniem w parowaniu słuchawek ze źródłem. Jeśli zechcemy wpiąć w tor faktycznie detaliczne źródło np. Marantza NA7004 i solidny wzmacniacz hybrydowy to okaże się, że te zachwycające detale nieprzyjemnie kłują w uszy na wyższych poziomach głośności. I nie sposób załagodzić sprawy nawet najcieplejszym okablowaniem. Gdy podłączymy RS1 do mniej detalicznego źródła znika ostrość, a pozostaje szczegółowość. Niestety jest ona sztucznie produkowana – żadne inne, nawet najdroższe słuchawki nie odnajdują jej w takiej ilości jak modele RS1, a w szczególności GS1000. Zmiana źródeł pozwala co najwyżej na operowanie ostrością i suchością górnego pasma. Słuchawki te niezbyt ciekawie reagują na odmienny osprzęt i muzykę. Czytaj inną recenzję Denon AHD-5000.
Słuchawki za ok 4.000-5000zł Beyerdynamic T1 vs Grado GS1000 vs HiFiMAN HE-5LE vs Sennheiser HD800.
Opis Sennheisera HD800 i Grado GS1000 pojawił się na stronach RMS.pl podczas poprzednich odsłuchów. Opisywałem je jako słuchawki grające w skrajnie różny sposób, określając HD800 jako bardziej uniwersalne. Dziś zyskując nowe punkty odniesienia trzeba powiedzieć, że T1 jest słuchawką, która jest bardziej godna nosić miano uniwersalnej. Cóż z tego, skoro na górze gra mniej ciekawie od Grado, zaś dół jest nudny w stosunku do HD800. W przeciwieństwie zestawu EF5 + HE-5 Beyerdynamic nie prezentuje wzorcowego połączenia równowagi pasm i muzykalności. Pomimo chęci do bycia faktografem, nie starcza amunicji zanim na dobre zacznie się bitwa. Włączenie do tej grupy cenowej HE-5 jest podyktowane dwoma istotnymi argumentami. Po pierwsze – w prasie i na zagranicznych forach przyjęło się porównywać te słuchawki właśnie do HD800 i GS1000. W cenie 3.000zł najzwyczajniej w świecie nie mają konkurentów. Po drugie, w cenie 5000zl otrzymujemy kompletny zestaw z dedykowanym przez producenta wzmacniaczem. Rozwiązuje to problem napędzenia prądożernych HE-5LE, które nie chciały współpracować zarówno z Canorem TP-10 jak i zadusiły Beyerdynamica A1. HE-5LE prezentują neutralny wzorzec basu wprost z Sevres. Wielowymiarowa plątanina niskich tonów w HD800 prezentuje się na tle HE-5LE dość dziwnie, co najmniej nienaturalnie. Poza tym, w HD800 jak w każdych Sennheiserach pojawia się problem odrywania się niskich tonów od średnicy, do której wydają się być przyspawane na amen. Czy realizator albumu tego chciał, czy też nie. HE-5LE zniewalają dynamiką – jej zakres jest olśniewający, w niczym nie przypominający znanego ze słuchawek dynamicznych. To właśnie dynamika decyduje o tym, że zdaniem samego właściciela STAXów HiFiMAN sprawdzi się w każdym rodzaju muzyki. Każdy dźwięk jest tam, gdzie być powinien, żadnych podciągnięć i udziwnień, które koniec końców zemszczą się w którymś gatunku muzycznym. Dźwięk HE-5LE to także rozmach i wielkość instrumentów oraz wokali na scenie. Wielkość ta potrafi przerazić swoja autentycznością. A pozostały nam jeszcze do przetestowania flagowe HE-6. Czytaj inną recenzję HE-5LE Czytaj inną recenzję HD800 Wzmacniacze.
Beyerdynamic A1 – najdroższy w zestawieniu, ale nie najmocniejszy. Poza mocą, wzmacniacz posiada moc zalet. Jest niezwykle neutralny, drobiazgowy w przekazie, pokazuje dźwięk skandynawsko chłodny, radzi sobie z każdą dynamiczną słuchawką. Canor TP-10 – bardzo ładna i delikatna barwa, jednak stosunkowo niewielka moc utrudnia współpracę z każdymi słuchawkami. Wykluczona jest współpraca z HiFiMANem, HD800 czy też T1 Tesla. Dobry wybór dla miłośników lampowych brzmień i posiadaczy słuchawek o niskiej impedancji. Firestone Fubar-4-Plus – Fubar to najtańszy wzmacniacz w zestawieniu, do tego wyposażony w przetwornik cyfrowo-analogowy. Podłączony kablem coaxial do Marantza PM5004 gra od niego dużo ciekawiej. Zdecydowanie głośniej, bez grama zniekształceń, nie mniej detalicznie. Co ciekawe, radzi sobie ze słuchawkami HiFiMAN HE-4. HiFiMAN EF5 – najmocniejszy w zestawieniu, napędzi każdą słuchawkę dynamiczną oraz HE-4 i jako jedyny w zestawieniu HE-5LE. Świetnie sprawdza się w zestawieniu z neutralnymi słuchawkami. W jakości brzmienia porównywany do Beyerdynamica A1. Czytaj inną recenzję EF-5. Podsumowanie.
Odsłuchy pokazały dobitnie, że przewaga słuchawek elektrostatycznych i magnetoelektrycznych nad dynamicznymi jest niepodważalna i przygniatająca. Topowe STAXy to urządzenie do laboratoryjnego pomiaru błędów realizatorów albumów, a przyjemność płynąca z tej wiedzy jest niesamowita. HiFiMAN to potęga wielkości instrumentów na scenie ocierająca się o dźwięk znany z hi-endowych kolumn. Obie te marki reprezentują bardzo naturalny balans pomiędzy poszczególnymi pasmami, stąd też posiadają pierwszorzędne właściwości do różnicowania nagrań. Bez znajomości marek takich jak STAX czy HiFiMAN odbieramy różnice pomiędzy słuchawkami dynamicznymi jako zasadnicze, w skali makro. Odsłuch elektrostatów i magnetostatów uświadamia, że są to różnice w skali nieproporcjonalnie mniejszej. Z czasem przychodzi zrozumienie faktu, że dynamiki nie różnicują nagrań we właściwy sposób. Po prostu, słuchawki dynamiczne niezależnie od muzyki grają swoją narrację. Tym, którzy chcą odkrywać wciąż nowe polecamy HiFiMANa i STAXa.