Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che


Parking na przydrożnej łące, pod płotem, między drzewami – gdzie się da. Kilkaset metrów spaceru przez las, by dojść pod scenę, przed którą ustawione są niepozorne, „piknikowe” ławeczki. Dobiegające uszu rozmowy prowadzi się po białorusku, po polsku, czasem po trochu jednym i drugim. Muzykę słychać dużo wcześniej. Basowiszcza.

Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che

Magiczne miejsce, gdzie ludzie przyjeżdżają na ogół nie dla konkretnych zespołów, a... bycia tam. To nie Woodstock, nie Opener, nie Jarocin. Rozstawiona na polanie scena – w pełni profesjonalna, świetnie nagłośniona, ale to nic nie zmienia – budki z jedzeniem, piwem, popcornem i gałkowanymi lodami. I te ławeczki. Wszystko sprawia niezwykle pozytywne wrażenie nielegalnego festiwalu zorganizowanego przez uśmiechniętych, wyluzowanych pasjonatów spędzania czasu razem, w towarzystwie dobrej muzyki. Reklamy nie rzucają się w oczy, atmosfera jest domowa. Świetne miejsce, żeby spotkać dawno niewidzianych znajomych i pogadać o tym, co zdarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia. I usłyszeć piękny język białoruski.

Bo białoruskość jest na Basowiszczach niezwykle ważna. Od 1990 roku festiwal jest organizowany przez Białoruskie Zrzeszenie Studentów – a skoro tak, to można spodziewać się środowiska otwartego i odważnego. Działacze BZS, podobnie jak członkowie NZS w Polsce, brali czynny udział w walce z systemem komunistycznym. Dziś na Boryku można wywiesić biało-czerwono-białą flagę, można porozmawiać po białorusku. I dowiedzieć się o Białorusi znacznie więcej, niż z telewizji czy gazet. Festiwal w Gródku to jedna z nielicznych okazji do swobodnej ekspresji artystycznej, wolności obywatelskiej i obyczajowej. Od początku istnienia festiwalu jednym z jego głównych celów jest budowanie dialogu i partnerstwa młodego pokolenia Białorusinów i Polaków.
Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che
W ostatni weekend odbyła się kolejna edycja festiwalu. Ekipa RMS.pl pojawiła się na Boryku dopiero w sobotę – drugiego dnia Basów – ale to wystarczyło, by nasiąknąć klimatem wolności, jaki wyczuwa się w gródeckim powietrzu.

Sobotni line-up był dość zróżnicowany. Jazzowe trio szalonego akordeonisty Yegora Zabelova, ostry Ostrov, skłaniający publikę do powtarzania nieskomplikowanego tekstowo („O” każde dziecko potrafi powtórzyć), w końcu – chyba można tak powiedzieć – gwiazda wieczoru, polskie Lao Che. Muzycy z Płocka pojawili się na scenie z ponadpółgodzinnym opóźnieniem, wskutek czego zaczęli grać już w pierwszych minutach niedzieli. Ale warto było czekać, co może poświadczyć rozentuzjazmowana publika, gęsto zgromadzona pod sceną. Rozpoczęli nieprzypadkowo, inteligentnie. Pierwszym utworem Lao Che zagranym na gródeckiej scenie była Bajka o misiu (tom pierwszy), opowiadająca o echu straszącym „wilkami, wojnami, kryzysami, kredytami szaleńcami za sterami, Ruskami, Żydami, gejami, brudasami....”, czyli o świecie przedstawionym przez środki społecznego przekazu. Trafny wybór.
Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che
Większość utworów pochodziła z najnowszej płyty zespołu, Dzieciom. Była druga część Bajki o misiu, było ostrzejsze Tu (Spięty zmienił tu gitarę z turkusowego Stratocastera na podpalanego Les Paula – arsenał jak najbardziej podręcznikowy), była w końcu hitowa Wojenka, której tylko jednego triumfu na trójkowej liście przebojów brakuje w zrównaniu się z Madonną i Bryanem Adamsem pod względem rekordowo długiego królowania na szczycie – jest już tam 10 tygodni. O dziwo, nie był to utwór celebrowany, poszedł chyba jako czwarty czy piąty z kolei i tylko bardziej żywy śpiew publiczności wskazywał na to, że mamy do czynienia z „sygnałem”. Na nudę nie dało się narzekać.

kolumny sklep rms.pl

W ciągu godzinnego koncertu pojawiło się też kilka numerów z poprzednich płyt, jak Soundtrackowy Dym, gdzie Spięty w mistrzowski sposób opowiada, że „rzucił palenie i Kościół też”: „Papierosy jak hostie całuje się ustami / jakbyś Ty sam miał mieszkać pod filtrami / Kiedy krzyż ciężki i złorzeczę mu łzami / jak Boga kocham, tęsknię wtedy za papierosami”. Jego zabawa słowem, w której metafizyka miesza się z kpiną i „zaangażowanym dystansem” przypomina, jak zauważył to wcześniej Sebastian Rerak z Onetu, Juliana Tuwima i jego dorosłą twórczość.
Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che
Lao Che pokazało po raz kolejny, że jest zespołem dojrzałym. Z jednej strony świetne, inteligentne teksty, łatwo wpadające do głowy i równie łatwo tam pozostające. Z drugiej – energia, pazur i humor niezbędne w koncertowych warunkach. To zespół pasujący do Basów. Mocny, a jednocześnie grający bez napinki, zdystansowany – czego świadectwem może być brawurowo wykonana przez klawiszowca jaskółka, nagrodzona gromką owacją zgromadzonych widzów, świadomych, że nie zawsze jest to łatwe do wykonania zadanie. Jak pewnie powiedziałby Spięty – do tańca i do różańca.
Basowiszcza 2015 - relacja z koncertu Lao Che Źródło fotografii: oficjalny profil Festiwalu w serwisia Facebook, https://www.facebook.com/Basowiszcza