VOCO V-Zone+. Test, recenzja, opinie.

"Oral is better"? Czy V-Zone+ to faktycznie przydatne urządzenie czy kolejny gadżet? - rozochocony sloganem zabrałem się do testowania tego urządzenia.
 

Voco V-Zone+

VOCO V-Zone+. Test redakcji RMS.pl
Unboxing Przyniosłem do domu eleganckie, przyciągające wzrok pudełko sprawiające wrażenie ekskluzywnego produktu. Z werwą zabrałem się do otwierania. Rozpakowując kolejne warstwy opakowania, czułem się jak małe dziecko otwierające swój gwiazdkowy / urodzinowy prezent. Na wierzchu znalazłem dwie krótkie, lecz bogate w treść instrukcję. W zestawie, oprócz samego urządzenia znajdowały się: kabel zasilający z zasilaczem, skrętka sieciowa oraz dwa przewody Jack – 3RCA. Wyposażony we wspomniane atrybuty oraz nutkę podniecenia zabrałem się do podłączania tego tajemniczego sprzętu. O ile z podłączeniem do prądu oraz Internetu nie miałem większych problemów, to wyjście linowe RCA w formie Jacka – słabo opisane na urządzeniu - sprawiło, że musiałem zajrzeć do instrukcji. Żaden szanujący się mężczyzna tego nie lubi. Jednak po chwili bezprzewodowy strefowy odtwarzacz strumieniowy audio-video – V-Zone+ był już podłączony do amplitunera Marantz SR 500l i kolumn Melodika BL 40 . Pozostała mi już tylko konfiguracja i mogłem cieszyć się nową "zabawką".

Voco V-Zone+

Aplikacja Voco + wybieranie głosowe Często w sprzętach oferujących równie wysoką funkcjonalność konfiguracja jest pracochłonna i skomplikowana. Liczyłem się, że to urządzenie sieciowe również takie będzie. I tu czekało mnie miłe zaskoczenie. Zaraz po podłączeniu mojego V-Zone+ zainstalowałem intuicyjną aplikację na telefon z oprogramowaniem Android, którą można skonfigurować w pięciu prostych krokach (producent dostarcza także wersje dla zwolenników Jabłuszka). Pierwsze wrażenie z kontaktu z aplikacją Voco to przyjemny i intuicyjny interfejs. W sposób praktyczny została rozwiązana sprawa z dostępem do wybierania głosowego – duży, zielony przycisk widoczny na dole ekranu w każdej pozycji menu. Sterowanie urządzeniami za pomocą głosu, pomimo tego, że nieśmiało jest wdrażane w wielu dziedzinach naszego życia, na dobrą sprawę w żadnej z nich nie odniosło większego sukcesu. Komendy głosowe stosuje się w samochodach, laptopach, smartfonach, telewizorach. Działają, ale jak do tej pory nie poznałem osoby, która swobodnie z tego korzysta, a tym bardziej zachwala. Skoro takim gigantom jak BMW, Microsoft, Apple, Samsung nie udało się z sukcesem wdrożyć sterowania głosem, to tym bardziej sceptycznie podszedłem do tej funkcji przygotowanej przez małą amerykańską firmę.

Voco V-Zone+

Nacisnąłem wspomniany wcześniej zielony przycisk i podałem pierwsza komendę.  I, co ciekawe, Adele nie została zinterpretowana na „Adell” czy „A del” ani „The Cranberries” tylko Adele - no, ale to w zasadzie nie było trudne wyzwanie. Postanowiłem spróbować czegoś trudniejszego: zapytałem Voco o „Strachy na Lachy”. I tu pełen sukces, aplikacja bezbłędnie wyszukała utwory zespołu. To wszystko jest możliwe dzięki funkcji automatycznego rozpoznawania języka. Program sam rozpoznaje, w jakim języku podawana jest komenda i na tej podstawie podaje wyniki. Dlatego aplikacja dobrze radzi sobie zarówno z zespołem Pink Floyd jak i Stare Dobre Małżeństwo. Istnieje też opcja ustawienia jednego języka, co łączy się z większą skutecznością wyszukiwania.

Voco V-Zone+

Po kilku dniach testowania zdarzały się problemy z niektórymi komendami, jednak był to niewielki procent wyszukiwań. Zakres błędu był porównywalny z błędami, które popełniamy podczas tradycyjnego wpisywania frazy w pole wyszukiwarki. Ani razu nie udało mi się wyszukać „Dire Straits”, jednak nie umiem też bezbłędnie tego napisać bez korzystania z podpowiedzi. Na ratunek w takich sytuacjach przychodzi guzik „artyści” w naszej aplikacji. Nawet, jeśli mamy bałagan w katalogach w bibliotece, to aplikacja Voco automatycznie przyporządkuje utwory do danego wykonawcy. Prawdopodobnie skuteczność algorytmu do rozpoznawania mowy jest na tym samym poziomie, co powszechnie dostępne aplikacje do sterowania telefonem, czy telewizorem. Cały sukces firmy polega na tym, że użyli tej funkcji tylko w wąskim zakresie, w którym całkiem nieźle się sprawdza. I ja to kupuję! Voco V-Zone+

Tworzenie playlist Jak wcześniej wspominałem, Voco na swój sposób próbowało okiełznać bibliotekę mediów –tzn. posegregowało wykonawców oraz albumy alfabetycznie, co było dla mnie sporym ułatwieniem. Przy tym wszystkim daje możliwość dodania do listy całego albumu lub wszystkich utworów danego artysty. W połączeniu z wyszukiwaniem głosowym trudno mi sobie wyobrazić bardziej ergonomiczny sposób układania mojej listy. Należy przy tym pamiętać, że zarządzanie tą playlistą odbywało się na niespełna 4 calowym wyświetlaczu. Czas jaki poświęciłem na jej stworzenie jest porównywalny z czasem spędzonym przed laptopem. Szerokie źródła utworów V-Zone+ jest odtwarzaczem strumieniowym audio-video i jak sama nazwa wskazuje pozwala przeszukiwać zarówno bibliotekę udostępnioną z komputera jak i pliki zapisane na telefonie. Istnieje także możliwość przeszukiwania serwisów on-line, takich jak: TuneIn, Pandora, Spotify, Youtube, itp. Aby udostępnić własną bibliotekę z komputera należy również zainstalować na nim aplikację Voco. Pomimo tego, że aplikacja sama w sobie jest prosta, to można wejść na minę. Co również mi się przydarzyło. Aplikacja po zainstalowaniu uruchamia się razem z systemem, jednak do poprawnego działania należy uruchomić ją z uprawnieniami administratora. Biblioteka, którą udostępniłem (czyli kilka tysięcy utworów które zajmują do 10 GB w różnych rozszerzeniach: flac, wav, mp3 i o różnych gęstościach), nie stanowiła żadnego problemu dla aplikacji Voco. Prędkość wyszukiwania utworów była na akceptowalnym poziomie i trwała kilka sekund.   Voco V-Zone+

odtwarzacze strumieniowe sklep rms.pl

Jakość dźwięku Niepozorna mała skrzyneczka wielkości routera wi-fi sprawiła, że z pewnym dystansem podszedłem do jakości brzmienia, jakie może mi zaoferować urządzenie amerykańskiego producenta. Do porównania użyłem zintegrowanej karty dźwiękowej laptopa. Korzystałem głównie z plików w formacie flac. Być może V Zone+ charakteryzują pewne ubytki w klarowności przekazu, głównie w obszerności basu oraz nieco wycofanej średnicy w porównaniu do audiofilskich przetworników, ale w porównaniu z kartą dźwiękową laptopa możemy powiedzieć o pewnego rodzaju różnicy klasowej. W połączeniu z kolumnami BL40 oraz amplitunerem Marantza zestaw zagrał niskim basem i łagodną, gładką górą. Sprzęt fajnie sprawdził się w muzyce rockowej lat 90. Na równie wysokim poziomie była rozdzielczość i dynamika. Po odsłuchu tym większym było dla mnie zaskoczeniem, że producent nie umieścił w Voco wyjścia liniowego za pomocą typowych gniazd RCA.

Voco V-Zone+

Funkcja Youtube Z mojego punktu widzenia jest to kluczowa funkcja całego urządzenia. Pierwsza sprawa, za bardzo sobie nie pokorzystamy z Youtube'a nie logując się na konto. Niestety po zalogowaniu do serwisu za pomocą smartfona i aplikacji Voco, mamy dużo mniej możliwości niż daje nam typowa przeglądarka. Brakuje guzika „Wyszukaj w Youtube” na wierzchu, a pliki video nie odtwarzają się jeden po drugim. Z tego, co wyczytałem na zagranicznych forach, firma dość sprawnie wdraża nowe funkcje. Guzik i sprawne odtwarzanie to jedne z tych rzeczy, które mają być dodana w kolejnych aktualizacjach. Oby jak najszybciej, gdyż z punktu widzenia użytkownika są to kluczowe funkcjonalności. Być może ostrożność ze strony twórcy aplikacji wynika z chęci napisania aplikacji możliwie najbardziej niezawodnej. Podczas kilkutygodniowych intensywnych testów, program tylko raz się zawiesił, pomimo tego, że aplikacja była zainstalowana na dość wiekowym smartfonie. A wiemy, że korzystając z Youtube'a na dwurdzeniowych procesorach z 2 GB pamięci przeglądarka potrafi się zacinać. W wypadku V-Zone+ na kilkaset obejrzanych materiałów w jakości FullHD, urządzenie ani razu się nie zacięło, nie było też problemów z wyszukiwaniem. Voco V-Zone+

Podsumowanie V-Zone+ to urządzenie według mnie pełne kontrastów. Z jednej strony czytając opis wydaje się być mocno skomplikowane, bogate w wiele niepotrzebnych funkcji. Przeciwlegle zaś podczas konfigurowania staje się dziecinnie proste i intuicyjne. Z jednej strony Voco to firma o prawie audiofilskich zapędach. Z drugiej mamy drobny produkt w błyszczącej obudowie z marketowymi przewodami w zestawie. O sukcesie często decydują szczegóły i w tym wypadku widać, że firma dołożyła starań, aby te szczegóły nie zepsuły końcowego wrażenia.  Mamy fajne, pełne brzmienie - jak z DAC-a ze średniej półki. Mamy wygodną, a co najważniejsze stabilną aplikację. Nawet jeśli brakuje drobnych rzeczy, to mamy pewność, że pozostałe które są działają w 100%. Cena i specyfikacja VOCO V-Zone+ w sklepie RMS.pl

Voco V-Zone+

<