HiFiMAN HE-300 test, recenzja, opinie

Dźwięk generowany przez HE-300 to prawdziwa muzyka. Jest prawdziwie satysfakcjonująca – ma autorytet i potęgę z jednej strony, oraz piękną lampową barwę; ciepłotę i słodkość. Jest uderzająca, dynamiczna i powoduje potężny przypływ endorfin do mózgu. Dlatego ja wybieram Slasha.

Prymus kontra Szaleniec.
Porównanie: Sennheiser HD598 vs HiFiMAN HE-300.

Skrót - HE-300 - zalety: - świetna dynamika przypominająca ortodynamiczne modele HiFiMANa - rewelacyjny sążnisty bas znany z HE-4 - obfita, mięsista średnica - potężna wielkość instrumentów i wokali - genialna akustyka - charakterność - pancerne wykonanie - odkręcane kable   HE-300 wady: - wycofana góra - przeciętna analityczność - specyficzna przestrzenność - dziwny sposób ułożenia na głowie (nie każdy będzie zadowolony)

HiFiMAN HE-300

Wstęp. Wracające z Afryki bociany nie kłamały – wieści o pierwszych w historii firmy dynamicznych słuchawkach HiFiMANa okazały się faktem. Najtańsze nauszne słuchawki w rodzinie jasno wskazują poglądy prezydenta i założyciela HiFiMANa dr Fanga Biana na portfolio firmy. W tańszych słuchawkach, gdzie przetwornik magnetostatyczny jest za drogi do zastosowania szukamy innej drogi. Tańszej i prostszej, czyli dynamicznej. Czy gorszej – sprawdźmy.
Projekt HE-300 sprowokował głodny hifimanowskiej myśli technicznej amerykański rynek – wciąż zakochany w iPodach. Amerykański audiofil widać nie lubi być przyspawany do swojego wzmacniacza słuchawkowego – ceni sobie wolność. A HiFiMAN doskonale to rozumie – wszak produkuje najlepsze przenośne odtwarzacze plików na świecie. To nie koniec. HiFiMAN zapowiedział, że dynamiki zagrają firmowym brzmieniem znanym z wyższych modeli magnetostatycznych. Podsumowując – HE-300 mają być zdolne do współpracy z przenośnymi źródłami dźwięku, powinny być lekkie i wygodne oraz mają grać podobnie do blisko dwukrotnie droższych ortodynamików HE-4. I to wszystko w pierwszym, debiutanckim projekcie słuchawek dynamicznym. Zgodzicie się, że o brak ambicji HiFiMANa nie sposób oskarżać.

 

Kto z kim i dlaczego.
Do porównania z HE-300 staje najpopularniejsza na rynku niemiecka konstrukcja – Sennheiser HD598. Model zdolny do współpracy z przenośnymi źródłami dźwięku, zaprojektowany pod kątem uniwersalności użytkowania oraz względnie przenośny. Waży dokładnie tyle samo co HE-300, posiada niską impedancję i wysoką skuteczność. Do tego magiczne oznaczenie 598 sugeruje pokrewieństwo brzmieniowe z serią HD600/650. A to już kawał audiofilskiego grania na dobrym poziomie.

Budowa i użytkowanie HD598 – rozklekotana wygoda.

Sennheiser HD598

HD598 to rewelacyjnie wyglądające na fotografiach słuchawki – bez dwóch zdań. Zabieg z kremowym materiałem o skórzanych konotacjach i wypustki drewnopodobne to strzał w dziesiątkę. A jak to wygląda przy bliższym kontakcie? Słuchawki wyglądają na delikatne. Wrażenie to pogłębia miejsce regulacji pałąka, które mogłoby być lepiej wykonane. Czasami sprawia, że całe słuchawki „jeżdżą” w dłoniach.  Od początku regulacja jest zbyt luźna, zbyt lekka, pozwalająca na zbyt szeroki wychył nauszników prostopadle do głowy. To największa wada. Chociaż trzeba przyznać, że idzie się z nią pogodzić, a nawet dobrze żyć. Szczególnie, gdy w końcu słuchawki wylądują na głowie  - wtedy sprawa regulacji z głowy wylatuje. HD598 to bardzo wygodny model, faktycznie zasługujący na miano przenośnego. Dłuższy odsłuch nie sprawia problemu, jest wygodnie i basta! Zastanawia mnie tylko tempo w jakim kremowy kolor zmieni się w umorusany brąz z żółtymi wypustkami tu i ówdzie. Co do wyposażenia - w komplecie dostajemy długi kabel oraz przejściówkę z dużego na małego jacka. Nie ma co marudzić, nikt w tej cenie nie daje ani więcej ani mniej.   Budowa i użytkowanie HE-300 – grenadier pancerny.

HiFiMAN HE-300

HE-300 bynajmniej na przenośne słuchawki nie wyglądają. Potężne muszle znane z wyższych modeli wskazują raczej na kanapowe zastosowanie HiFiMANa. A tu zaskoczenie – waga to 270 gram, tyle co w HD598! Co ciekawe, słuchawki wydają się być subiektywnie cięższe. A bierze się to stąd, że mocniej obejmują uszy słuchacza. O ile w HD598 cały ciężar spoczywa na pałąku, o tyle w HE-300 same nauszniki także mają za zadanie utrzymywać słuchawki na swoim miejscu. Stąd pałąk delikatnie dociska je do skroni – nie powoduje to dyskomfortu, stwarza raczej wrażenie pewnej intymności. „Zamykam Cię w moim świecie”, powiedziałyby HiFiMANy, gdyby mówić mogły.  Nikt w HiFiMANie głośno nie mówi dlaczego stosują tak unikalny system mocowania słuchawek na głowie, ale intuicja podpowiada, że potężnie wrażenia akustyczne znane z wyższych modeli nie biorą się tylko z zastosowania odpowiednich driverów. Drugoplanowa rola przypada tu także samym muszlom. Sama jakość budowy nie budzi zastrzeżeń – regulacja chodzi płynnie z właściwym oporem, żadnych luzów, rozdygotania – pancerna robota na długie lata. W komplecie dostajemy to samo, co w przypadku HD598 – długi kabel oraz przejściówkę, tym razem z małego na dużego jacka. Z tym, że kabel ma świetną funkcjonalność – jest odpinany, a konkretnie rzecz ujmując, odkręcany. To szczególnie dobre rozwiązanie do transportu oraz wtedy, gdy chcemy mieć krótszy kabel do przenośnego grajka i dłuższy, gdy słuchamy ze stacjonarnego źródła dźwięku.

Odsłuch – po kolei. HD 598 - po staremu, czyli po nowemu. 

Sennheiser HD598

Sennheisery uchodzą za słuchawki, które lubią zagrać dołem – taka opinia w audiofilskich kręgach ciągnie się szczególnie mocno za serią HD600/650. Na podobną zapracował HiFiMAN i legendarny już bas z jego ortodynamików – muskularny, punktowy, sprężysty, świetnie odskakujący od średnicy. Do tego w przeciwieństwie do Sennheiserów – powściągliwy – odzywa się tylko, wtedy kiedy trzeba, nigdy nie zlewa się ze średnicą, co jest klasyczną przypadłością każdej słuchawki dynamicznej. Niby wiadomo czego się spodziewać... zakładam na głowę HD598... a tu klops!   HD 598 - Prymus. Tak grających Sennheiserów jeszcze nie słyszałem. Bo i po co Sennheiser miałby podrabiać firmowe brzmienie konkurenta zza między – Beyerdynamica? No dobrze, przesadzam, to inna szkoła grania, ale efekt podobny. Pierwsze co rzuca się w uszy to rozdzielczość dźwięku w HD598. Wgląd w fakturę dźwięku robi duże wrażenie. Obciążenie instrumentów już nie zwala z nóg – za to wielowarstwowość przestrzeni i ułożenie instrumentów jak najbardziej – znakomita robota. Najdalej talerze, potem gitary i perkusja, w końcu pośrodku punktowy bas i wysunięty podręcznikowo wokal. Wszystko na swoim miejscu.  Niemiecka perfekcja, krótko rzecz ujmując. Do tego detale – wszędzie ich pełno, gdzie ucha nie przyłożysz, tam sypie jak z rękawa. Szczególnie góra jest aż przesadnie uwypuklona – brakuje jej naturalnego oddechu. HD598 dzwoni talerzami perkusji ze wszystkich sił wzmacniacza. Barwa góry jest nieprzyjemnie syntetyczna, siła instrumentów mało namacalna. Całość jest dobra do elektroniki, ale uważny słuchacz przygwoździ wady perfekcyjnego Niemca natychmiast, gdy włączy muzykę z prawdziwymi instrumentami.  Pomimo tego, wszystko jest bardzo dobrze dopóki nie przesiądziemy się na HE-300.

 

HE-300 - Szaleniec.

HiFiMAN HE-300

Przesiadka na HE-300 wprawia mnie w osłupienie. Czy to możliwe, aby słuchawki z tego samego przedziału cenowego grały tak różnie? To nie wada – to zaleta, niech każdy wybiera to co lubi. Po kilku kolejnych minutach z HE-300 na głowie zdjąłem je i rozpocząłem poszukiwania wzmacniacza lampowego. Prawdopodobnie pod moją nieobecność ktoś wpiął takowy do systemu – pomyślałem. Po sprawdzeniu okablowania okazało się, że nic takiego nie miało miejsca. Oględziny samych HE-300 także nie pomogły – w muszlach nie było żadnych lamp. Jednym słowem – trudno o drugie tak ciepło grające słuchawki jak HE-300. I tu rodzi się pewien paradoks, bo najbliżej brzmieniowo HiFiMANom do Sennheiserów HD600/HD650!

Nowe w rodzinie HD598 są od starszych braci zdecydowanie dalej przesuwając się w stronę beyerdynamikowskiej analityki dźwiękowej. I żebyśmy się dobrze zrozumieli – to nie jest granie na zasadzie ciepłych kluch. Konstruktorom udało się zaimplementować do HE-300 to co najlepsze z ortodynamików – potężny sprężysty bas oraz dynamikę, która dosłownie zrywa skalp z głowy! A najlepsze dopiero przed nami, czyli średnica. Wszystkim stęsknionym za potężną średnicą w słuchawkach pragnę przekazać najlepsze wieści – wokal w wykonaniu HE-300 jest po prostu hegemoniczny. Dodam jeszcze, że imperialny. Takiej rozłożystości, mięsistości, obciążenia i namacalności wokalu próżno szukać w innych słuchawkach. Do tego przychodzi deser, czyli akustyka. Nie jest to coś co nazywamy wielowymiarową przestrzennością – HE-300 nie są wybitnie przestrzennymi słuchawkami, które rozkładają scenę jak cebulę – warstwa po warstwie. To co oferują HE-300 to zupełnie inna liga – akustyka jest taka jak być powinna, czyli naturalna. Oddaje przede wszystkim pogłos instrumentów i wokali – ich siłę i autorytet. I coś czego nie odnajdziecie w żadnej innej firmie – ich wielkość i skalę. Podobnie jak w wyższych modelach HiFiMANa – bliżej temu dźwiękowi do uderzenia znanego z kolumn stereo iż pykania z dynamików. Owszem – dzieje się to delikatnym kosztem detali, ale w tym graniu chodzi o coś zupełnie innego. Wytłumaczę na porównaniu z HD598.   HD598 vs HE-300 czyli Prymus vs Szaleniec – bezpośrednie porównanie.

HE-300 HD598

HD598 i HE-300 są z zupełnie innej bajki. HD598 przypomina mi japońskiego mistrza gitary klasycznej – ma najszybsze palce świata, zna wszystkie gitarowe skale, a sonaty gra ze słuchu. Do tego jest ulizany na bok z przedziałkiem, zawsze nosi garnitur (nawet gdy śpi i bierze prysznic) i wstyd jest się przyznać, że nie bywa się na jego koncertach. Same koncerty są fascynujące – za pierwszym razem przynajmniej. Ale im częściej się na nich bywa, tym szybciej się usypia. HE-300 jest niczym Slash z Guns'n'Roses. Rozczochrana burza loków, na niej wyświechtany cylinder, w ustach pomiętolony i wyzuty papieros i ani jednej ukończonej klasy w szkole muzycznej. Pewnie dlatego, gdy włączyłem Dianę Krall na HE-300 usłyszałem jak ziewają. Dlatego HE-300 należy karmić muzyką żywą i prawdziwą jednocześnie. Red Hot Chili Peppers, Radiohead, Wilco, Led Zeppelin i Johnny Cash to repertuar, którym HE-300 odsyłają HD598 do narożnika. Następnie biją seriami po głowie i korpusie aż do utraty przytomności. I na nic świetna praca nóg HD598, gdyż o własnych siłach z ringu nie zejdą. Bębny i gitary to instrumenty, którymi HE-300 wbija HD598 dosłownie w podłogę. Wielkość i siła tych instrumentów, a przede wszystkim ich pogłos są z zupełnie innej planety. To tam jest magia, uczucia, przekaz i emocje. Doceniam detaliczną maestrię techniki HD598, która daje świetny wgląd w nagranie. Ale po odsłuchu HE-300 śmiem twierdzić, że Sennheiser potraktował akustykę w sposób byle jaki. Gdy ściszymy HD598, grają po prostu ciszej. Gdy ściszymy HE-300, muzyka sprawia wrażenie, jakby dobiegała z innego pomieszczenia. I to jest prawdziwe. Tak być powinno.

 
HiFiMAN HE-300  

Mój wybór. Wybieram HE-300, które są genialne w swoim szaleństwie. Przypominają mi jako żywo muzykę Radiohead – rozkrzyczaną, za głośną, pełną dziwnych hałasów i prawdziwych instrumentów. Dźwięk generowany przez HE-300 to prawdziwa muzyka. Jest prawdziwie satysfakcjonująca – ma autorytet i potęgę z jednej strony, oraz piękną lampową barwę; ciepłotę i słodkość. Jest uderzająca, dynamiczna i powoduje potężny przypływ endorfin do mózgu. Dlatego ja wybieram Slasha.

<