Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie


Zamieszczane przez nas recenzje najczęściej pochodzą z prasy fachowej lub specjalistycznych serwisów zajmujących się tematyką audio-video. Dziś prezentujemy test jednego z użytkowników największego w Polsce forum Hi-Fi Hi-End Video, Audiostereo. Jej autorem jest Marcin „Fr@ntz” Olszewski, recenzujący system stereo Musical Fidelity M3s, złożony ze wzmacniacza M3si oraz odtwarzacza CD M3scd.

Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie UrTekst stał się okazją do przypomnienia niemałego już dorobku, jakie pozostawiła po sobie firma Musical Fidelity. Seria M3s jest spadkobiercą takich urządzeń, jak słynny wzmacniacz zintegrowany A1, debiutujący w 1984 r. „grzejnik”, czyli klasyczną, zaprojektowaną przez Tima de Paravincini integrę A1, która pracując w klasie A zwykła utrzymywać swoją obudowę w temperaturze 55-65°C. Późniejsze, nieco mniej wyczynowe, konstrukcje, czyli przedstawiciele linii Electra i uroczych X-ów, zwanych pieszczotliwie „prosiaczkami” tylko ugruntowały pozycję Musical Fidelity, jako producenta oferującego rasowo brzmiące i rozsądnie wycenione urządzenia. Poniższy test jest dowodem, że firma ani na jotę nie obniżyła poprzeczki. Przeciwnie, wędruje ona coraz wyżej.

Pod względem wzornictwa M3scd i M3si to klasyka klasyki i hołdowanie wypracowanym przez lata kanonom audio designu. Oba urządzenia przyobleczono w standardowej 44-centymetrowej szerokości obudowy, co patrząc zarówno na historię marki, jak i obecne portfolio wcale nie jest takie oczywiste. M3-ki bowiem otwierają ofertę pełnowymiarowych komponentów Hi-Fi patrząc z góry na lifestyle’owy mini system Merlin oraz „połówki” z serii V90 i MX.

Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie

Powiedzieć o M3scd, że jest tylko odtwarzaczem płyt to, zdaniem recenzenta, duże niedopowiedzenie. Odtwarzacz M3scd to tak naprawdę centrum dowodzenia wszelakiej maści znajdującymi się w naszym systemie źródłami cyfrowymi wzbogacone o możliwość odtwarzania srebrnych krążków CD. Może i jest to zbyt daleko posunięty skrót myślowy, ale bądźmy szczerzy – czasu i postępu nikt już nie zatrzyma a czy tego chcemy, czy nie pierwsze skrzypce zaczynają grać pliki. Z podobnego założenia wyszła z pewnością ekipa MF, wyposażając swój podstawowy player, oprócz typowych wyjść analogowych RCA w kompletny zestaw interfejsów cyfrowych w postaci wejść/wyjść Toslink i Coax, oraz asynchronicznego wejścia USB akceptującego sygnał do 24bit/96kHz.

Sposób wykonania odtwarzacza stawia przede wszystkim na funkcjonalność. Na froncie urządzenia umieszczono przyciski wyboru źródeł i obsługi odtwarzacza, kieszeń na płyty CD oraz dwuwierszowy wyświetlacz, informujący o numerze i tytule odtwarzanej ścieżki.

Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie

Wzmacniacz M3si jest zaprojektowany w tym samym stylu. Na środkowej części frontowego panelu umieszczono duże pokrętło głośności, po którego bokach znajdują się przyciski odpowiadające konkretnym wejściom. Górna płyta wyposażona jest w nacięcia wentylacyjne nad radiatorem.

Ściana tylna też niczym nie zaskakuje, choć i uczciwie trzeba przyznać, że i nie rozczarowuje a wręcz przeciwnie. Powodem owego pozytywnego doznania jest bowiem obecność, oprócz czterech par standardowych wejść liniowych w formacie RCA również wejścia gramofonowego obsługującego wkładki MM i wysokopoziomowe MC, oraz portu USB akceptującego podobnie jak M3scd sygnał do 24bit/96kHz. Nie zapomniano również o wyjściu z przedwzmacniacza i wyjściu liniowym.
Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie

Autor nie ukrywa, że na co dzień używa znacznie droższego sprzętu, niż seria M3, wobec czego system referencyjny ustawia poprzeczkę dość wysoko. Największą zaletą testowanych urządzeń okazuje się ich wysoka neutralność, co w tym przedziale cenowym jest dużą zaletą.  Równe i spójnie reprodukowane pasmo, pozbawione ponadnormatywnych fajerwerków dobrze rokowało na przyszłość. Po prostu na tym poziomie cenowym jakiekolwiek wybijanie się któregoś z podzakresów przed szereg, może i wypada na pierwszy rzut ucha całkiem intrygująco i potrafi zauroczyć, lecz, gdy emocje związane z zakupem opadną w większości przypadków powoduje na dłuższą metę irytację wynikającą z dość nachalnego narzucania przez urządzenie własnego charakteru.

W Musicalach niemalże do perfekcji opanowano maksymę „primum non nocere” (z łac. po pierwsze nie szkodzić) i dzięki temu trudno wyobrazić sobie repertuar, w którym 3-ki nie czułyby się komfortowo. Oczywiście zawsze można lepiej, lecz zawsze owe lepiej będzie właśnie okupione jakimś „ale”, czyli za podciągniętą rozdzielczość zapłacimy ofensywnością, za podbity bas zaburzeniem równowagi tonalnej a za przestrzenność zbytnią lekkością i eterycznością. A tak wszystko jest na dobrym poziomie, rzetelnie opracowane i równie rzetelnie zagrane. Scena budowana jest prawidłowo, bez zbytniego epatowania wydarzeniami pierwszego planu, jak i zamazywania planów dalszych.
Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie

Podsumowując, system Musical Fidelity został uznany za bardzo rozsądnie wyceniony i dobrze zaprojektowany zestaw. Urządzenia są po prostu dojrzałe. Nie mają potrzeby świecić błyskotkami, plastikami czy sztucznym podbijaniem efektownych części pasma. Grają neutralnie, z lekką tendencją do ocieplania – jak całe Musical Fidelity. Brzmienie będące „efektem” zamiłowania do analogu jest przenoszone w świat cyfrowy.

Cena i specyfikacja wzmacniacza Musical Fidelity M3si w sklep.RMS.pl

Cena i specyfikacja odtwarzacza CD Musical Fidelity M3scd w sklep.RMS.pl

Pełen tekst recenzji w portalu Audiostereo
Musical Fidelity M3si i M3scd - test, recenzja, opinie