Z Kimberem wchodzimy już na sporo wyższą półkę cenową. I należy przyznać, że widać to na pierwszy rzut oka. W produkcie tej klasy każdy element jest dopracowany na bardzo wysokim poziomie.
Test audiofilskich interkonektów 2xXLR Autor: zespół RMS.pl
Spis treści:
Wstęp Część 1 - Monkey Cable Clarity
Część 2 - Wireworld Silver Eclipse 7
Część 3 - Kimber Kable Select KS 1111
Część 4 - Wireworld Gold Eclipse 7
Część 5 - Kimber Kable Select KS 1116
Zaczynając od opakowania. Kimber KS 1111 zamknięty jest w skrzynce przypominającej walizeczkę na granaty lub wysokiej klasy narzędzia – być może pretensjonalne, ale właśnie takie skojarzenia przyszły nam do głowy w kontakcie z tym produktem. Sam przewód owinięty jest w błyszczący oplot. Przy wtykach znajdują się krótkie, ozdobne kawałki pomarańczowej siatki oraz kolorowe oznaczenia polaryzacji. Dwa przewody połączone są ze sobą drewnianym łącznikiem, na którym umieszczono logo producenta oraz oznaczenie modelu. W przypadku większych długości jest to może bardziej praktyczne. W wersji półmetrowej, z której korzystaliśmy, był to element raczej uciążliwy. Przewodnikiem jest w tym kablu miedź o wysokiej czystości (spleciona w charakterystyczny, unikalny sposób – pod kątem prostym), rolę dielektryka spełnia fluorocarbon. Zastosowano tu podwójną koncentryczną metodę uziemienia. Wtyki są posrebrzane.
Już pierwsze dźwięki Money for nothing pokazały zauważalną zmianę. Kimber w porównaniu z Wireworldem Silver Eclipse 7 grał bardziej dołem, brzmienie się uspokoiło, zrobiło przystępne, w żaden sposób niemęczące. Ta łagodność okazała się bardzo korzystna w przypadku Always in my head, w którym Kimber zrobił na nas wrażenie świetną przestrzennością. Dźwięk był selektywny, dobrze oddawał różnorodność dynamiki poszczególnych instrumentów. Jeremy zabrzmiał z kolei jeszcze mocniej i potężniej. Dynamiczna stopa, niosące całość gitary. Po raz pierwszy usłyszeliśmy różnorodność blach perkusyjnych, szczególnie dyskretny, gęsty hihat. Wokal Toma Smitha z Editors zabrzmiał już bardzo przystępnie, wyraźnie dało o sobie znać wejście gitar – papierek lakmusowy dokładności przekazu w tym utworze. Back to Manhattan Norah Jones sprawiło z kolei, że wszyscy się uśmiechnęliśmy. Muzyka dla gentlemanów.
Część 4 - Wireworld Gold Eclipse 7