Tak to właśnie brzmi, całkiem nieprawdopodobnie. I kiedy się tego słucha, a słuchać bardzo długo niestety nie można, wszystkie te Orfeusze, K1000, czy R10 zdają się jakieś mniej istotne. Puściłem sobie jedno ze sztandarowych nagrań Jordi Savalla – „Caucha” z płyty „Villancicios y Danzas Criollas”. Tancerze porwali mnie za ręce i w jednej chwili znalazłem się pośród nich. Niezrównane przeżycie, niemożliwe z innymi słuchawkami. Puściłem Fugę organową Bacha i nie wytrzymałem. Napór dźwięku był zbyt potężny. Nie byłem, jak ze Staksem SR-009, samym organistą, tylko stałem na wprost organów i ich dźwięk mnie miażdżył. Uciekłem. Cały tekst (kliknij).