Musical Fidelity M6si - test, recenzja, opinie


  W czasach wzmacniaczy wagi muszej, Musical Fidelity plasuje się w wadze średniej. Często przypuszcza się, że jakość jest wprost proporcjonalna do masy. W tym wypadku może się to okazać prawdą.

Zapraszamy do przeczytania tłumaczenia wyczerpującej recenzji wzmacniacza zintegrowanego Musical Fidelity M6si, która ukazała się w brytyjskim magazynie SoundStage! Hi-Fi.  

Musical Fidelity M6si - test, recenzje, opinie

M6si waży 16.6kg i mierzy 12.5cm x 44cm x 40cm (W x Sz x G). Jakość wykonania stoi na wysokim poziomie - żaden element nie sprawia wrażenia zbędnego. Nawet górny i tylny panel wydają się być wykonane z mocniejszych metali, niż standardowe urządzenia. Wzmacniacz posiada wiele subtelności, które składają się na bardzo przyjemny wygląd. Tak, jak przyciski, frontowy panel jest delikatnie wypukły, z wybrzuszeniem na środku. Osiąga tam grubość ok. 1.25cm. Centralne miejsce zajmuje pokaźny, srebrny potencjometr głośności. Poniżej linii, którą wyznacza jego dolny kraniec, znajduje się 8 srebrnych, niewielkich przycisków, po 4 na każdej stronie. Od lewej do prawej, znajdziemy tam: Power, CD, USB, Phono, Tuner, Aux 1/HT, Aux 2 i Balanced. Po prawej stronie przycisku aktywującego wejścia zbalansowane znajdziemy diodę odbiorczą IR. Na górnym panelu znajdują się 3 rzędy otworów wentylacyjnych. M6si spoczywa na srebrnych stópkach.

Zabawa zaczyna się na z tyłu urządzenia. Na górnej połowie panelu znajdują się 2 pary łatwych w użytkowaniu, pokrytych plastikową osłoną złącz głośnikowych. Pomiędzy nimi znajduje się solidnie wykonane uziemienie oraz wyjście i wyjście triggera. Dolna połowa panelu zawiera wejście USB DAC, parę zbalansowanych wejść XLR, wejście gramofonowe z przełącznikiem typu wkładki MM/MC, 4 pary wejść liniowych RCA, parę wyjść liniowych i pre-out oraz gniazdo zasilania IEC.

Musical Fidelity M6si - test, recenzje, opinie

Żeby sprawdzić, jak M6si radzi sobie z dużymi składami orkiestrowymi, podałem mu Presto z Koncertu Fletowego w F Haendla w F, Op.4 No.5, HWV 293. Solista wybijał się ponad orkiestrę, ale bez zaburzenia integralności. Byłem w stanie z łatwością usłyszeć poszczególne instrumenty. Ostrość sekcji smyczkowej wydawała się odrobinę wycofana, ale myślę że wypadło to na korzyść ogólnego obrazu. Zauważyłem też, że wysoce analityczna reprodukcja wysokich tonów może zabrzmieć lekko drażniąco, w zależności od jakości nagrania. M6si osiąga znakomity balans pomiędzy rozdzielczością a gładkością.

wzmacniacze stereo sklep rms.pl
M6si potrafi zagrać głośno. Naprawdę głośno. W moim pokoju mocy nigdy nie brakowało, kiedy rozkręcałem Rammsteina, nawet przy koncertowych poziomach głośności. Wzmacniacz z łatwością zabierał, duże basowe przetworniki moich Bowers & Wilkins 801 Series 2 na długie wycieczki, ale nigdy nie zabrakło na nich stabilności i kontroli każdego dźwięku. Inne wzmacniacze zintegrowane nie radziły sobie tak dobrze z odtwarzaniem tego zespołu przy takiej mocy i uporządkowaniu tonalnym.
Musical Fidelity M6si - test, recenzje, opinie

Funkcjonalności M6si są bardzo użyteczne - pełen zestaw wejść analogowych i złącze USB DAC to wszystko, czego wielu użytkowników kiedykolwiek może potrzebować. Brzmienie wzmacniacza nigdy nie przykuwa uwagi do siebie, radząc sobie ze wszystkimi rodzajami muzyki z zimną krwią oraz zachowując bezstronność na każdym poziomie głośności. Słuchanie sprawiało mi wiele radości, ponieważ dźwięk nigdy nie wywoływał niepokoju. To pokazuje, jak słuchanie muzyki powinno wyglądać - ale, niestety, często nie wygląda. M6si trafia w sedno.

Cena i specyfikacja Musical Fidelity M6si w sklepie RMS.pl
Musical Fidelity M6si - test, recenzje, opinie