Zdolność do budowania tej atmosfery to najwyższy wyraz muzykalności odsłuchiwanych kolumn Martin Logan, wzmacniacza Struss i odtwarzacza SACD od Luxmana.
Struss R 150, Luxman D-06, Martin Logan ElectroMotion ESL – test, recenzja, opinie. Odsłuchy 22 lutego 2013 w salonie RMS.pl – Hi-Fi Kino Domowe Akcesoria Martin Logan ElectroMotion ESL Struss R 150 Luxman D-06
Ze względu na przytłaczającą frekwencję odsłuchy zostały z konieczności podzielone na 3 tury. Polsko-amerykańsko-japońskie stereo zgromadziło nadzwyczaj duże grono Odsłuchowiczów. Po rozpoczęciu godzinnego seansu odsłuchowego na gości czekało duże zaskoczenie – czyli brzmienie elektrostatów Martina Logana. Wśród odsłuchujących nie pojawiła się ani jedna opinia, że gra amerykańskich elektrostatów jest wprost porównywalna do kolumn opartych o tradycyjne głośniki dynamiczne. Zgodnie podkreślano niezwykłą szybkość i rozdzielczość modelu ESL. Wejściowe Martiny bardzo szybko rozwiały obawy o to, że mogą prezentować przeciętną fakturę dźwięku – ze względu na zastosowanie panelu elektrostatycznego.
Faktura dźwięku zarówno w najniższych jak i najwyższych tonach została zaprezentowana bardzo dobrze, w sposób zbliżony do klasycznych kolumn. Podkreślano świetne zszycie brzmienia klasycznego głośnika niskotonowego z elektrostatycznym panelem. Pomimo to, trudno mówić, że Martin Logan brzmi jak przeciętna kolumna – jedni stawiali że to zasługa firmowego brzmienia, inni podnosili udział elektrostatycznej technologii. Niewątpliwie cechą charakterystyczna ESLów w połączeniu ze Strussem i Luxmanem był brak przesunięć i podbarwień tonalnych, co wskazuje na prawidłowo wykonaną pracę obu zespołów inżynierskich. Balans tonalny prezentowanego zestawu należy ocenić jako wybitnie neutralny, wręcz sterylny. Najlepiej pokazują to głosy uczestników – na sali znaleźli się zwolennicy zarówno ciemniejszego jak i jaśniejszego grania.
Niemniej sterylne, lub jak kto woli rozdzielcze było brzmienie całego systemu – dlatego najlepiej zabrzmiał w nagraniach z zabrudzonym brzmieniem np. w małych składach jazzowych nagrywanych na żywo z Natalie Cole, gdzie rozmyte talerze pięknie błyszczały, a kontrabas był nadzwyczaj punktowy. Ogólna prezentacja dźwięku przez testowany system polegała na jego ożywieniu, zdynamizowaniu oraz co zostało także podkreślone – na znacznym powiększeniu źródeł pozornych, co przypisywano głównie Martinom Loganom. Mocno uwypuklona średnica np. w nagraniu Marka Knopflera z albumu Get Lucky zdecydowanie zyskała w oczach większości, chociaż pojawiły się także głosy o tym, że jest to przekaz przesadzony w swojej formie. Jeśli jednak rolą audiofilskiego systemu jest odtworzenie dźwięku płynącego wprost ze sceny, na której występuje artysta nie ma niczego nagannego w mocnym zaznaczaniu poszczególnych miejsc muzyków na scenie. Jeśli zaś dodatkowo system buduje wrażenie obcowania z zespołem siedząc w pierwszym rzędzie sali koncertowej to trzeba powiedzieć, że jest to zabieg bardzo dobry, wzbudzający emocje. Poczucie przebywania w sali koncertowej lub niewielkim klubie jazzowym jest bezcenne, zaś zdolność do budowania tej atmosfery to najwyższy wyraz muzykalności odsłuchiwanych kolumn Martin Logan, wzmacniacza Struss i odtwarzacza SACD od Luxmana.
Prezentowany system bardzo dobrze różnicował zarówno jakość nagrań, o czym mogli przekonać się wszyscy posiadacze nagrywanych domowymi sposobami płyt CD-R. Tego typu nagrania brzmiały płasko i bez polotu. Co innego SACD, którymi Luxman czarował publikę – szczególnie dobrze wypadły tu nagrania Depeche Mode. Warto chwilę pochylić się nad przestrzenią jaką generują ElectroMotion ESL. Szczególnie w przypadku muzyki elektronicznej jest ona niesamowita. Przekonaliśmy się o tym podczas odsłuchu warszawskiego koncertu Kraftwerk – jeden ze słuchaczy zaznajomiony z wersją 7.1 stwierdził, że Martiny Logany zagrały zdecydowanie lepiej – z większą przestrzenią, swobodą i płynnością. Na pochwałę zasługuje bardzo dobre różnicowanie akustyki pomieszczeń w jakich zrealizowano nagranie. Podczas odsłuchu chórów mogliśmy zdecydowanie wskazać, z którego rzędu dobiega śpiew. Same kolumny bardzo ciekawie reagowały na delikatne przestawienie kątów z jakiego grały. Podczas dwóch spotkań
dominowało ustawienie 90 stopni, czyli równolegle do ścian pomieszczenia, co skutkowało pogłębieniem i poszerzeniem sceny oraz złagodzeniem dźwięku. Trzecia grupa pozostała przy ustawieniu kolumn skierowanym wprost na słuchaczy – tutaj preferowano zdecydowanie ostrzejszy i agresywniejszy dźwięk, wręcz dopominano się o syczenie góry. Na koniec trzeba podkreślić rolę polskiego wzmacniacza Struss, który niezwykle dzielnie poradził sobie z wymagającą sekcją niskotonową ElectroMotion ESL. Bas był bardzo dobrze kontrolowany, nie czuć było nadmiernej miękkości czy zbyt dużej swobody, wszystko znajdowało się pod ścisłą kontrolą. Skrupulatność w prowadzeniu kolumn przez Strussa R150 zdecydowanie zasługuje na najwyższe uznanie.